Soto - to bestia! - świadoma swego boskiego ciała, oblizuje się z apetytem po łakomych pocałunkach Daltona!, nie ma wątpliwości, że go uwiedzie i ma rację!
Zaś grzeczna Carey Lowell wciąż i wciąż musi zabiegać o jego uwagę, a chce być samodzielna, wyzwolona, i jest, wszystko potrafi, ale jak przychodzi do konfrontacji z Soto kapituluje i używa... cielesnych argumentów:)
Popisuje się, gdzie tylko może swymi nieziemskimi łodygami, a i jej piersi kołyszą się i co i rusz, niby to przypadkiem wyskakują z uwięzi ubiorów:-)
Ależ ten Dalton miał frajdę, że mu tak nadskakują!
Bajeczny koncert na dwa ciała zagrały obie panie!