Jego napisy początkowe do Bonda to prawdziwe perełki.
Szkoda tylko (takie przynajmniej mam wrażeni), że mało się o panu mówi, bo stworzył coś naprawdę wyjątkowego i ponadczasowego.
Binder to nie tylko kultowe, wręcz ikoniczne czołówki do filmów o Jamesie Bondzie, od samego początku, od "Dra No" (1962) do "Licencji na zabijanie" (1989) - z wyjątkiem "Pozdrowień z Moskwy" (1963) i "Goldfingera" (1964) - ale też przybrany ojciec dzieci Broccolich i Saltzmana, ba!, według nich to właśnie on stanowił pomost między producentami Bondów. Czołówki wykonywał dniami i nocami, oddawał na ostatnią chwilę. Jednokrotnie Roger Moore został wezwany na premierę, ażeby odczytać listę twórców. Na szczęście nie było potrzeby. Binder raz zakochał się do żywego, w szkockiej wokalistce, Sheenie Easton (nieskazitelna buzia) podczas pracy przy "Tylko dla twoich oczu" (1981) - swoją drogą przełom, piosenkarkę widać w czołówce filmu! Nie, nie była naga.
Po Binderze pałeczkę przejął Daniel Kleinman. Uczta dla oka.