Tak, jest to dość dziwne. Chyba wychodzą z założenia, że człowiek wraca z pracy, musi odpocząć, zjeść coś, umyć się itp. Więc chcą mu dać trochę czasu, by uspokoił skołatane nerwy po całym dniu lub tygodniu pracy. Nie zmienia to jednak faktu, że pewne filmy pokazują zbyt późno.

Uważam że jednak to trochę niesprawiedliwe. Są filmy sensacyjne od 16 lat które puszczają o 20:00, a Bonda, który jest od 12 lat a którego nie dość że puszczają byle jak to jeszcze o takiej godzinie żeby nikt tego nie obejrzał!

zobacz sobie jak wyglada ramowka. MUSZA puscic genialne "Na sygnale", wysmienity serial "Barwy szczescia" i powtorke nieodzalowanych kabaretow. Taka ich polityka. Narzekania na godziny emisji filmow w TV to juz standard. Jakby Ci sie chcialo to zobacz ile ciekawych propozycji jest nadawanych jeszcze pozniej. BO, BO najwazniejsza jest kasa, wpierw trzeba dac beznadziejne seriale, sitcomy, kabarety, tv shows, a dopiero pozniej jakies wartosciowe tresci. Ile to juz razy natknalem sie na ciekawa propozycje o 1 czy 2 w nocy ! Szkoda gadac.

Bo wcześniej puszczają tylko części Brosnana i Craiga (w tym CR od 16 lat).

Co? Przecież to świństwo! Jeszcze CR od 16 lat! Wcześniej?! Ciekawe co by było gdyby "Moonraker" był od 16....

Bondy od 1995 leciały często w soboty od ok. 20:15 i z tego co pamiętam CR leci zawsze od 16 lat.

Szkoda że tak nie szanują starych dobrych filmów... Przecież filmy z Brosnanem i Craigiem to kalki takich filmów jak "Goldfinger", "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" czy "Szpiega, który mnie kochał"! Tych filmów się nie zapomina. W tych filmach wiadomo było od razu że bohaterem jest James Bond, że jest dziewczyna Bonda, że jest przeciwnik Bonda. A u Brosnana i Craiga (a zwłaszcza u Craiga) jest facet (z tym że wcale nie musi i nie widać tego że jest to James Bond), jest dziewczyna (i wcale nie musi i nie widać tego że jest to dziewczyna Bonda), jest złoczyńca (i wcale nie musi i nie widać tego że jest to przeciwnik Bonda). Teraz filmy z Bondem są takie same jak multum innych filmów sensacyjnych a przechodzą do historii tylko dlatego że są to jednak Bondy, że Brosnan i Craig to jednak aktorzy, którzy wcielają się w tą postać. To co powstaje teraz to nie jest już ten Bond który kiedyś zawładnął kinem, to nie jest już ten sam Bond który jednym mrugnięciem oka mógł mieć każdą, to nie jest ten sam Bond który używał genialnie opracowanych narzędzi aby rozprawić się ze swoimi wrogami, to nie jest ten sam/sama M, który był dla Bonda jak kat ale i jak ojciec, to nie jest ten sam Q który rozbawiał nas (czasami do łez) swoimi ciętymi ripostami, to nie jest ta sama Moneypenny, z którą Bond tak często flirtował przez otrzymaniem i po otrzymaniu swojego zadania. Z czasem mam wrażenie że James Bond skończy się szybciej niż się nam wydaje. Gdyby osadzili akcję w latach 50. czy 60. tak jak w powieściach to może by to choć trochę przypominało nam stare, ukochane, nieśmiertelne Bondy z genialnym Seanem Connery'm, romantycznym Rogerem Moore'm, opiekuńczym Timothy'm Daltonem czy nawet okazyjnym ale jednak Georgem Lazenby'm... Może kiedyś...