charakter. Te jego części (szkoda, że zaledwie dwie) były też na pewno najlepiej zagranymi rolami Bondów. Lubię też tą zauważalną manierę wyniosłości jego kreacji. Connery to klasyk, filmy z Moore'm były uroczo nierzeczywiste, Craiga trzeba podziwiać za siłę i męskość, ogrywającego wszystko jedną miną Brosnana - nawet nie wspominam ;) był też ten australijczyk w On Her Majesty... ale zagrał za mało aby oceniać...