Postać Sancheza w tym filmie przyprawiała mnie o mdłości. Jasne garnitury i cygara to nie
wszystko, trzeba jeszcze umieć zagrać gangstera/narkotykowego bosa. Robert Davi mógł
sobie obejrzeć "Ojca Chrzestnego" zaraz by wiedział na czym rzecz polega. Kompletna
porażka.
Sam Bond, T. Dalton również pozostawia wiele do życzenia. Dobrze, że wystąpił tylko w 2 częściach, nie porywających zresztą. Do prawdziwego Bonda S. Connerego dużo mu
brakowało. Ale cóż są tacy którym podoba się Dalton jako 007. Wyrażam tylko swoją opinie.
Co do Sancheza się zgadzam, ale to jedyny zarzut do tego filmu, który de facto jest najlepszą częścią o przygodach Agenta 007 ;)